„Zdecydowanie byłem i nadal jestem zdenerwowany dzieleniem się tą muzyką. W muzyce klubowej istnieje dystans, za którym można się ukryć; Wraz z eskapizmem tańca mniej skupia się na sentymencie piosenki; Jest bardziej skoncentrowany na uczuciu. Po usunięciu elementu tanecznego uwaga przenosi się bardziej na treść liryczną.
Myślę, że po prostu wpuszczam ludzi dalej do mojej głowy, zamiast podejmować świadome ryzyko, i znajduję w tym pocieszenie. Obawiam się, że ludzie będą zdezorientowani lub nie będą wiedzieli, czego się spodziewać, ale zawsze zostawiałem po drodze okruchy chleba sugerujące, że ludzie nie powinni oczekiwać ode mnie tylko współpracy na parkiecie.
To nie znaczy, że w przyszłości nie będę chciał robić więcej eskapistycznej muzyki klubowej – to jest coś, co naprawdę lubię tworzyć, ale ten album był tym, który czułem, że muszę zrobić, aby lepiej zrozumieć siebie jako artystę”.