[Verse 1]
Jest grzeszna, pocieszna, niegrzeczna, zepsuta
Jeszcze nie la puta, z taką jak ta jest luta
Do domu nie wróci z buta, nie proponuj jej tramwaju
Zwanego pożądaniem, mimo że jest na haju
Się poczujesz jak w raju, kiedy chwyci cię za prącie
Nie wyświetlaj jej tematu twoich cyfer na koncie
Ty nie znasz się na sporcie? oj twój błąd nauki
Ona jak outsider, a tu żółtodziób, rookie
Chcesz uniknąć tej muki, myśl brachu - czuwaj
Wiem, że serce twe nie sługa, ale moment choć słuchaj
Jeszcze jej nie pukaj, bo to tylko hormony
Zbyt szybko chcesz wyzwolić, sprawdŹ jej popęd do mamony
Wybadaj małą sucz, w oczach rentgen - nie romans
Miłosny rezonans, czas prześwietlić jej duszę
Zanim skuszę się, muszę wiedzieć sam na czym stoję
Pomimo że mi stoi, od dłuższej chwili boli
To przeżyję dyskomfort, bo po co mi kłopot
Na dłuższą metę bida, nowa intryga
Na nic się nie przyda i oto zwrotki puenta
Chcę byś była normalna, nie oryginalnie jebnięta
[Hook]
No i co? chuj! znów to samo? gorzej!
W miłosnym horrorze, tak dłużej być nie może
Znów na ciśnieniu podkurwiony - to emocje
Te dialogi radosne, teraz zaledwie szorstkie
Wczoraj było tak dobrze, dziś to nie takie proste
Relacje oschłe, nikt z nas nie chce przykrości
Oto męski szowinista z odrobiną wrażliwości
[Verse 2]
Suka to suka, zawsze okiem mruga
Zawsze zwilży usta, w głowie liczona kapusta
A głowa pusta - no weź się z taką ustaw
Tak se gada, gada, chodzi kurwa, przegląda się w lustrach
Intelekt ma nabyty, a wrodzona tylko chcica
Pije ponad miarę, kiedyś skończy w Charcicach
Minę ma jak za karę, znów na fochu i z żalem
Syndromem matki polki, jest chodzącym skandalem
Złożyłbym z niej ofiarę - mym bogom, demonom
Wtedy ziom co się z nią męczył byłby w raju jedną nogą
Nie chcę głupiej, chcę mądrą, chcę szczodrą, uśmiechniętą
Która bez zahamowań wyjdzie na przeciw mym patentom
Chcę tylko jedną, tę odpowiednią
Dla niej oddał bym żebro i bym kurwa nie miał żebra
Nieuczciwa sentencja, to kobieca sekwencja
Jak męska impotencja - cecha niepożądana
Daję to chcę coś brać w zamian, ja też mam wady piękna
Jeśli mnie oszukasz, suko bądź przeklęta
[Hook]
[Verse 2]
Bo o tych jest ten tekst, co męczą, chcą katować
Wkurwiają moich ziomów, to słyszę w ich rozmowach
Syf zamiast mózgu, wzajemny brak szacunku
O skażonym gatunku, pęka nić porozumienia
Miało być tak dobrze, a z dnia na dzień się zmienia
Życie, zmienione w schemat, pamiętasz spontaniczność?
Radość, bezkrytyczność, własny uśmiech na twarzy
Kiedy znów się przydarzy, chęć na chwilę zapomnienia
Kwestia przyzwyczajenia, wyrwać się z odrętwienia
Co zabija w nas wszystko, męczysz się - znów nie wyszło
Tak chcesz spoglądać w przyszłość, masz tu fiasko, nie ognisko
Miało ogrzać wasz dom, jesteś taki jak on!
Ile razy to słyszałeś, te wylewane żale
Gorycz, skandale, piekło miłosnego związku
Ona dopierdoli no to oddasz jej z nawiązką
[Hook]