Podobno Scott Weiland opisał w tej piosence nawarstwiające w jego związku problemy i kłopoty oraz opowiedział o swoim rosnący uzależnieniu od heroiny. Kiedy pisał tekst piosenki zaczął zastanawiać się nad tym, jak ogromnym kłamcą stał się przez swoje uzależnienie i jak wiele oszustw sprzedał swojej narzeczonej. Kiedy wyjeżdżał do Atlanty na sesję nagraniową obiecał jej, że nie będzie zażywać narkotyków. I nie dotrzymał obietnicy.
Weiland sam przyznał, że o tym właśnie opowiadają słowa piosenki. W jednym z wywiadów mówił nawet wprost o tym, że jest okropnym kłamcą i że w tekście tego utworu zawarł swoje przemyślenia z tym związane. Opowiada tutaj historię wyjazdu zespołu na nagranie, nawiązuje do sytuacji, które faktycznie zdarzyły się w historii kapeli.
W jednej ze zwrotek piosenki przyznaje, że ciężko mu się oddycha - stracił całą lekkość związaną z byciem uczciwym człowiekiem. Jego oszustwa mu ciążą, nie może zapomnieć o swoich przewinieniach. Wyrzuty sumienia nie dają mu normalnie żyć.
