Piosenka, w której Taco wprost mówi o zarabianiu pieniędzy i problemami z tym związanymi. Z jednej strony kocha to, co robi, muzyka jest nie tylko jego pracą ale również pasją. Z drugiej strony – boi się, że w natłoku koncertów nie znajdzie czasu na to, co ważne, że przegapi coś, czego nie powinien.
W pierwszej zwrotce tekstu relacjonuje swoją rozmowę na temat zaplanowanych dla niego koncertów. Dostaje kolejne informacje na temat ich liczby, na temat sum, które zarobi. I jest zszokowany bo pieniądze, o których mowa są naprawdę szokujące. I chce je zarobić. Ale przeraża go też cały ten czas w trasie, poza domem, daleko od bliskich. Jest już zmęczony takim życiem.
Opowiada też nieco o życiu współczesnego artysty i sytuacjach, z którymi się styka. Marki wysyłają mu prezenty i oczekują, że „oznaczy” je na zdjęciach na portalach społecznościowych. On nie jest zainteresowany taką formą zarobku, nie chce się „sprzedać”. I przez cały ten koncertowy szał boi się, że nie będzie miał czasu na to, co jest dla niego ważne. I boi się, że nie zauważy momentu, w którym przestanie już czerpać przyjemność z tworzenia muzyki, momentu, w którym straci wenę.
