Jeden z najbardziej poruszających i chwytających za serce utworów The Kooks. W tekście tej piosenki Luke Pritchard zwraca się do kogoś, najpewniej swojej ukochanej, którą zachęca do tego, by była sobą, robiła to, co chce i mówiła to, co myśli. Nie chce jej ograniczać, pragnie wspierać w realizacji marzeń i zamierzeń. Jednocześnie zauważa, że dziewczyna - najpewniej przypadkiem - nieustannie go krzywdzi. Odczuwa ból i smutek, ale nie ma zamiaru odpuszczać, rezygnować z tego związku.
Bo lepiej żeby mówiła wprost co ją boli - nawet jeśli dla niego może to być krzywdzące. Nie ma bowiem sensu chować w sercu urazów i trosk, w końcu i tak będą musiały wyjść na zewnątrz. Ukrywanie problemów krzywdzi nie tylko ją samą, ale też jej bliskich.
Tytuł piosenki odnosi się do obecności, stylu życia osoby, do której zwraca się wokalista. Pragnie jej w swoim życiu i nie chce jej tracić - nieważne z jakimi problemami musiałby się uporać. Luke przyznał w jednym z wywiadów, że piosenka dotyczy byłego basisty zespołu, Maxa Raffertiego - to za jego przyjaźnią i obecnością w zespole tęskni. To o niego zabiega.
Całość jest niezwykle emocjonalną opowieścią o przywiązaniu i chęci dzielenia życia z kimś, kogo kochamy. Potrzebujemy tej osoby blisko nas, chcemy zagłębić się w korytarze jej duszy, poznać i zaopiekować się. I dać jej wszystko - tak, jak chce to zrobić narrator.