[Zwrotka 1]
Zwykle zaczynasz tym, że nie chcesz ich ranić, chuj
W te błahe sprawy już, nie puszczasz pary z ust
Przecież sam nie jesteś idealny lub
Nerwy ze stali gdy puszczają Ci już
I czujesz, że mógłbyś zabić ją tu, a jednocześnie
Tak nie chcesz jej stracić, że znów chcesz tylko wrócić do stałych ról
Więc dławisz w sobie samym ten ból
I gryziesz się w język, nim wypowiesz kilka nieprzemyślanych słów
Lub gdy 4 ściany znów sprawiają, że zalewasz się łzami i
Nie chcesz obarczać problemami ich, bo sam nie lubisz, jak ktoś się żali Ci
I nie chcesz mówić nic, że boisz się, że nie dasz rady, nikt
Przecież prócz Ciebie nie powinien wiedzieć, jak bardzo czujesz się słaby w tym
Lub kiedy nie chcesz wybaczyć im
Bo przecież nie Ty żeś to schrzanił i nie chcesz wystawić im
Tej dłoni na zgodę pierwszy, mimo że brak Ci ich
Zwykle nie mówisz, jak brak Ci ich i jak są ważni, i nie chwalisz ich
I komplementy znów zostawisz dla tych tanich siks, by wziąć którąś do chaty dziś
Tych którzy są przy nas latami, tych
Nie doceniamy lub nie dostrzegamy już potrzeby, by mówić im, jak każdy z nich
Wiele dla Nas znaczy. Ty, przecież się znamy tyle lat!
A z drugiej strony ilu byś spławić chciał
A oni za nic nadal nie skumali, jak ten cały czas
Unikasz ich i chciałbyś raz powiedzieć im: "spierdalaj"
Tak, by dali spokój, ale nie potrafisz tak, nie jesteś taki
Tak jak i nie odmawiasz, gdy dzwonią, żebyś się zjawił tam
(choć z nami chlać) czujesz ten nacisk, a miałeś coś zrobić z życiem
A nie zawalić wraz z nimi kolejny weekend
I gdy dasz ciała tak, że sumienie pali Cię
Ale grzęźnie w krtani gdzieś głupie przepraszam
Jakby to miało wręcz zabić Cię, nie powiesz prawdy, nie
łatwiej zakończyć to, co między Wami jest
Byle pretekst się nada, byś nie przyznawał się do własnych błędów
I za nic nie chcesz, by wiedzieli, jaki jesteś
Po co masz tłumaczyć, że starasz poprawić się, jak łatwiej
Kłamać i marzyć, że możesz ich nabrać i sprawić, żeby
Uważali Cię za kogoś więcej
Mówienie prawdy tak przeraża Cię
Bo Twój oparty na kłamstwach świat zawali się
Bo musiałbyś coś robić zamiast udawać, że...
Jestem za tym. Zburz to i przemyśl, zanim znów
Powietrze zaroi się od przemilczanych słów
Zanim wybuchnie i przekreśli więcej niż kilka niewartych głów
Mów, nim niewysłuchany głos przerodzi się bunt
Ja już wybrałem swoją drogę...
Przerywam Ciszę
One two
[Zwrotka 2]
Nie ufam w bliskość przez Was od tak dawna już
Zbyt silnie pamiętam ten nagły brak wsparcia, chłód
Od wspólnych splifów i czystej gdzieś na tych ławkach tu
Aż rap coś zmienił i czułem się sam, kładąc na kartkach tusz
Jak spytać kogoś, czemu nie wspiera Cię
To taka słabość, nie stać mnie było na tą szczerość, nie
Wolałem zniknąć w ciszy, teraz dopiero chcę
Rozliczyć ten żal, więc muszę to w końcu wykrzyczeć:
Kurwa, potrzebowałem Was!
Uczyłem się pisać, rapować, nagrywać, kraść pętle
Bez ani jednej wskazówki - w czasach, gdy kulał Internet
Jakbyś grzał wodę w tym czaju na gazie
Wyparowała mi pewność siebie na diecie złożonej z żalu i marzeń
Dziś mam jej tyle, że - czym byś nie chciał jej zagrzać - licz się z tym, że prędzej od razu to zgaszę
8 lat wyzbywałem się lęku przed tym, że zaraz znów kogoś stracę
Ale już koniec z tym, wyrzucam żal i mówię, co czuję, Ci
Nie bacząc na to, czy znikniesz, bo drugi raz naiwnie
Nie będę myślał, że są przy mnie ci
Co mają dla mnie więcej drwin niż wsparcia. Pierdolę te
Ciągłe ataki, zarzuty i teorie, dlaczego wszystko, co robię, jest złe
Raz już przestałem ufać sobie przez nich, więcej
Nie chcę mieć za bliskich tych, co sprawili, że ciężej
Mi było być sobą przy nich niż obcych... wycieram tę przeszłość jak kurz
Nie pytaj mnie już, czemu odszedłem z FP, bo teraz też wiesz to już
Te dawne szpile już nie bolą mnie w ogóle, ale to, że wyszedłeś, jak
Zacząłem grać solo koncert, Puoć? tak cieszyłem się, że w końcu będziesz tam
Byłeś pierwszym, co pomógł mi wejść w ten świat
I gdyby nie to, byłem już gotów, by, kurwa, przemilczeć ten track
[Bridge]
I zostałaby ta cisza, i wy, i ja, dokąś znów sam niosąc ten żal z sobą
Pierdolę, wolę ten czas dotąd zostawić tu jak za gablotą
I to choćby wraz z Tobą, jeśli nie umiesz lub nie chcesz już na nowo
Przy mnie stać obok. Masz u mnie czyste jak łza konto
Ale ci, co znów mnie zawiodą, niech zapomną
że kiedykolwiek jeszcze przemilczę coś...
Mam to za sobą, niech zapomną, bo...
[Zwrotka 3]
Po drugiej stronie membrany nie siedzi ksiądz, co rozgrzeszy mnie
Są tylko fani, hejterzy i ludzie, do których mówię rzeczy te
M., jestem Ci winien siódmy rok prawdę i kredyt ten
Spłacam, w numery te kładąc siebie na zawsze już bez żadnej ściemy
A wtedy nieprawdą było, że ta miłość zgasła, ale przed tym dzień
Jak głupi szczyl chciałem być jak ci raperzy gdzieś
Co rwą te dupy i - zdradziłem Cię
I byłem zimnym chujem przez te 7 lat
Tylko sex, dzisiaj kończę z tym, choć dziś nie czuję już do Ciebie nic
To wiedz, że zawsze chętnie Ci opowiem, jak to zmienię świat
Gdy znikłem z ławek i przestałem ufać bliskim, byłem ślepy
Bo Ty byłeś przy mnie, nawet jak popierdoliłem priorytety
Odfrunąłem gdzieś, bracie, bo popieprzone to życie mam
I widzę, jak ląduję, Ciebie, Ty czekasz i kurwa (mać)...
Kończę godzinę, brat, później ten wers
Bo ryczę, jak bym stał przy własnej trumnie - trochę tak jest
Ten sen, gdy śniliśmy tę przyszłość, patrz, jak to blisko dziś
I choćbyś ostatnich zwrotek jak pierwszych miał słuchać już tylko Ty
To odpal Heroes i puśćmy płytę
Miejmy trochę prawdy w życiu choćby na własny użytek, bo
żałośnie pragnąłem wsparcia, gdy siadłem pisać wiersze
By zobaczyć błysk dumy w oczach rodziców po raz pierwszy
I nienawidzę się za to, sztuczne emocje, fałszywy ja i tylko prawdziwa ich radość
Uczyłaś mnie, mamo, o zaufaniu w rodzinie, a ja ukryłem się przed Wami, wciąż grając
Ale zmienię to... zobacz mój rap, zobacz, jak szczere to
Najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwa, to Twoje słowa i nie wiem, kto
Odwróci się ode mnie przez nią, ale jebię to
To cały ja, w pogoni za pierdolonym marzeniem wciąż
I zmienię ten świat i zacznę od siebie - dość ciszy
Bo zatruła mi życie, tłumacząc mi tak dotkliwie, że
Wszystkie te przemilczane prawdy w końcu stają jadowite się
Te stare rany, czułem, że muszę oczyścić je
By zacząć żyć, nawet jeśli ktoś przez to ma znienawidzić mnie
Mam tylko prawdę, tylko prawdę