[Zwrotka 1: Pork]
Niby dlaczego nie mogę powiedzieć tu tego, co myślę...
Dlaczego nie mogę wiedzieć gdzie wyjście... Właśnie wyjście
Może to piekło, może to czyściec?! Ciśnień nie lubię, dziś nie!
Ani nie piśnie, ściśnięty mój mózg jak wiśnie
Czerwony nim tryśnie, co jest kurwa, siostro...!
Najpierw czuję odrętwienie, lecz mam to w dupie!
Potem czuję rozluźnienie, śmiech! Mam to w dupie!
Rozmycie, skupienie, słyszę gdzieś, ach och uch ech
Chyba trzymają nas tutaj trzech. Psycho w kurwę
Po co te kraty, pręty, ściany z miękkich tkanin
Jęki z białych krętych sali, dźwięki stali. Ziom - mam to w dupie!
Nasze wykręty na nic, wkręty z krain, tępy granit w głowie
Sen i kranik, me myself and mice! Chcę stąd uciec!
Kopiemy muzyką tunele, nie po to, by przejść przez ogrodzenie
Robimy to, kiedy wchodzimy na teren, walimy rapowe te telenowele
Na codzień lubimy te decybele, lubimy, to kiedy gubimy je w ciele
I może to pomylenie czy wynaturzenie, gadamy za wiele i tego nie zmienię
Wrosły korzenie w ziemię, a Ciebie to jebie, pojebie
Pojebie to brzydkie słowo tu
Więc może to Eden, amoże nabrał mnie Wielki Szu!
Czujesz miejski luz? Już nie, zatrzymał mnie krępy stróż
Wielki w chuj! Lubimy gierki, zagramy w bierki znów...
[Refren; x2]
Skacz! Hala, klub, czy plac? Ty skacz!
Skacz! Garaż, pokój, czy sracz? Skacz!
Skacz! Nawet spłukanego tutaj stać
Skacz! Wyrzuć łapy w niebo! Skacz!
[Zwrotka 2: Szad]
Poniedziałek, wyprane białe mundurki...
Wtorek! Skitrane małe pigułki...
Środa! Bułki, wiórki i ogórki...
Czwartek! Spacer pod mur przy Chirurgii...
Piątek! Smacznego - zupki przez rurki... Ale z górki!
Bo weekend to pora ulgi bez komórki!
Czas wykurwić te kroplówki i globulki
Obszczymurki wasze córki przywoskują nam figurki, aż po kulki, łap!
Biały, o dziwo za mały na moje gabaryty kaftan, jak frak
Ja najarany, że zaraz tu stary wyhaftam czarny afgan! Nie dla wafla!
Zwijamy, robimy paf! Paf! Prawda... Jak w Warcrafta... Prawda!
Wiruje tafla... Prawda... A potem leżymy tu na wznak, jak flak... prawda!
Witamy na Sali kalek! My stali bywalcy aren... my kanibale!
Gdy mamy fazę, to latamy ze steadicam-em! Gdy mamy ale...
Stawiamy sanitariuszy na niewypale i nalegamy na balet! Niepołykane tabletki podolepiane do siebie na ścianie w gest fuck!
Że mamy ciśnienie - Etna... To sobie dymimy - Hekla...
Miły psychol, to gazetka... Czytamy bo jest żyletka!
Brakująca klepka z dekla, wyleciała nam za łebka...!
Jest nas trzech, za każdym setka... Wszyscy urodzeni w czepkach!
[Refren; x2]
[Zwrotka 3: Nullizmatyk]
Jestem Patrycjusz, a mówią na mnie Patryk
Null, Nullo, Nullizmatyk, mamy tu psychiatryk
Cicho... Akrobata, mamy tu psychiatryk
Nie śpi licho Porkinson, mamy tu psychiatryk!
Creon to ordynator, widać z mordy zakapior
Kocha elektrowstrząsy muzoterapią
Oddział zamknięty, a wokół sami swoi
Dzieci ciężkich depresji z przedmieści paranoi
Bujamy plemię czubków, skumaj ten defekt mózgu
Nie walimy w chuja #NFZ, tutaj zryty beret wnet
Wolny wstęp durniu, zmieniamy na scenie turnus
Poczuj pełen luxus, czeka tłum już mamy multum miejsc!
Chuj, że okna, drzwi bez klamek, pozamykani na amen
Z kamer Big Brother patrzy, poprzypinani pasami do łóżka
Tak budzi nas tutaj ten chory poranek, zastrzyk!
Po dawce relanium każdy to boży baranek
A kiedy porywa nas taniec stawiamy korytarz do góry nogami
Z nami skacz!
[Refren; x2]