Jeżeli chodzi o sprawy sercowe, to chyba wszyscy wiemy, że ciężko jest tutaj o łatwe decyzje i logiczne myślenie. "Burn" jest tego bardzo dobrym przykładem. Usher wciela się tutaj w mężczyznę, który postanawia zerwać ze swoją partnerką. Dla niego ta decyzja wydaje się najlepszą, jaką może podjąć, bo alternatywą jest tylko dalsze cierpienie i rozstanie w znacznie gorszej sytuacji. Już od jakiegoś czasu ta relacja miała się ku końcowi.
To, co było między autorem a jego kobietą powoli się wypalało, więc trzeba było w końcu podjąć jakieś kroki, żeby coś z tym zrobić. Próba naprawienia tego, co się zepsuło nie wchodziła w grę, bo zdaniem wokalisty tylko on był tu w stanie się zmienić, a jego partnerka nie potrafiłaby tego zrobić. Dlatego właśnie postanowił od niej odejść, zakończyć ten bolesny związek i ruszyć dalej ze swoim życiem. Jak to niestety zwykle bywa, sytuacja nie rozwinęła się do końca po jego myśli.
Starczyło tylko trochę czasu w samotności, by Usher uświadomił sobie, jak źle postąpił, spisując swoją miłość na straty. Powinien jakoś sobie radzić, a przyłapuje się na tym, że wciąż myśli tylko o swojej dawnej partnerce, wciąż za nią tęskniąc. Za późno jednak na to, by prosić o wybaczenie. Swoim zerwaniem złamał jej serce i teraz za nic w świecie ta kobieta do niego nie wróci. Pozostaje więc żyć dalej w żalu, przeklinając samego siebie za swoją własną głupotę.
"Burn" ma ostrzegać nas przed pochopnymi decyzjami, które możemy podejmować w przypływie emocji. Czasami przecież najcięższe sytuacje da się rozwiązać, jeżeli tylko poświecimy im dostatecznie dużo uwagi i poważnie je przemyślimy. To, co na pierwszy rzut oka może nam się wydawać rozsądne, wcale nie musi być takie, gdy porządnie się nad tym zastanowimy. Gdy więc w grę wchodzi naprawdę wysoka stawka, warto jest uspokoić się i naprawdę dogłębnie rozważyć wszystkie za i przeciw.
