Usher
Usher
Może i Usher w swojej twórczości często śpiewał o miłości i byciu wiernym, dobrym partnerem, ale w tym kawałku udowadnia, że potrafi też pokazać czasem pazur. Nie ma się co dziwić, skoro "Hey Daddy (Daddy's Home)" jest utworem, który powstał w czasie, w którym wokalista cieszył się ze swojej wolności, będąc świeżo po rozwodzie, z powrotem w świecie miłosnych podbojów i zabawy bez zobowiązań.
Mamy tu więc niezrównanego podrywacza w świetnej formie, korzystającego ze swojego wdzięku i pewności siebie, by zdobyć każdą kobietę, jaka tylko wpadnie mu w oko. Gdy tylko znajdzie swoją "ofiarę", szybko zamiesza jej w głowie, roztaczając swój czar, a stąd już niedaleka droga do tego, by przeżyć nocną przygodę. Nie musi wcale stawać na głowie i posuwać się do nie wiadomo jak bardzo desperackich zagrywek, by wzbudzić zainteresowanie płci przeciwnej. Zdaje sobie doskonale sprawę z tego, jak dobrą jest partią, starczy więc postarać się tylko troszeczkę, a już wszystkie dziewczyny w klubie będą w jego sidłach.
"Hey Daddy (Daddy's Home)" to prosty, przyjemny dla ucha kawałek, mający podkreślać męskość i pewność siebie Ushera. Sława, pieniądze, wygląd – ten człowiek ma wszystko, czego tylko potrzeba, aby zawrócić w głowie niejednej kobiecie. Może i jest to trochę przyziemne i jakby nie patrzeć mało subtelne, no ale cóż. Jak się bawić, to się bawić, a wokalista raczej ma doświadczenie na tym polu.