W grudniu piłem horchatę
Wyglądałem psychicznie w kominiarce
Zima jest za zimna by sobie poradzić
Szczypiące raki szczypią twoje sandały
W grudniu piłem horchatę
Popatrzyłem w dół przez twoje okulary na tą aranciatę
Twoje usta i zęby zapytały jak mi poszedł dzień
Trzewiki i pięści roztarły się na chodniku
Przychodzi uczucie, o którym myślałeś, że zapomniałeś
Krzesła są do siedzenia a chodniki do chodzenia
Pamiętasz jak piłaś horchatę
Wciąż stąpasz stopami po Masadzie
Zima jest za zimna by sobie poradzić
Szczypiące raki szczypią twoje sandały
Przychodzi uczucie, o którym myślałeś, że zapomniałeś
Krzesła są do siedzenia a chodniki do chodzenia
Oh miałaś to, ale o nie straciłaś to
Patrzysz wstecz, że powinnaś to mieć
W grudniu piłem horchatę
Wyglądałem psychicznie w kominiarce
Ale zima jest za zimna by sobie poradzić
Szczypiące raki szczypią twoje sandały
Lata lecą a serca zaczynają się wzmacniać
Te palmy pierwsze urosły w twoim ogrodzie
Spadły prosto na klomby róż
Korzenie zaatakowały wprost w hangar z narzędziami
Twoje usta i zęby zapytały jak mi poszedł dzień
Krzyki roztrzaskały się o chodnik
Przychodzi uczucie, o którym myślałeś, że zapomniałeś
Krzesła są do siedzenia a chodniki do chodzenia
Oh miałaś to, ale o nie straciłaś to
Zrozumiałaś, że powinnaś to mieć