„W Drodze Po Towar” przedstawia nam dzień z życia Włodiego. Razem z nim możemy uczestniczyć w zwykłej codzienności, przy okazji dowiadując się jak raper reaguje, gdy kończą mu się zapasy trawki. Autor chce nam uświadomić, że jego życie wcale nie różni się od naszego. To, że on sam jest znanym raperem, od dwudziestu lat aktywnie tworzącym na naszej rodzimej scenie wcale nie robi z niego jakiegoś „nadczłowieka”.
Tak samo jak i my idzie przez życie, w takich samych jak my realiach, pośród denerwujących sąsiadów, smrodu komunikacji miejskiej i zwykłej, szarej rzeczywistości. Czasem co prawda spotka się z uszczypliwymi komentarzami dotyczącymi jego osoby, gdy w tłumie rozpozna go ktoś mu nieprzychylny, ale nie przejmuje się tym, woląc zajmować się własnymi sprawami i nie marnując nerwów na nic nie znaczące problemy.
Nie daje się jednak wszechobecnej rutynie i monotonii. Wie, czego chce od życia i nie zamierza żyć przeszłością, a spotykanie znajomych, którzy nie potrafią dostosować się do zmieniających czasów tylko go w swoim postępowaniu utwierdza. Patrzy na świat z dystansem i cieszy się wszystkimi prostymi chwilami szczęścia, z jakich składa się ludzkie życie. Bez nie potrzebnej spiny, no i oczywiście w towarzystwie ukochanego zioła, idzie do przodu, czerpiąc z życia tyle, ile jest w stanie.
