“Richard Mille” to kawałek pokazujący nam, jak pewni siebie i przekonani o własnej wartości są Igi i Otsochodzi. Mamy tutaj nieskomplikowaną, bezpośrednią braggę, a chłopaki po prostu przechwalają się tym, ile udało im się osiągnąć i jak to bardzo w nosie mają wszelką krytykę i każdego, kto zazdrości ich sukcesu. Mogą sobie pozwolić na takie lekceważące podejście, mając świadomość tego, że dotarli tak wysoko dzięki własnej ciężkiej pracy, w stu procentach zasłużyli sobie więc na wszystko, co mają.
Wszyscy hejterzy mogą więc pocałować ich w tyłek - Igor i Miłosz nie mają ani chęci, ani czasu zajmować się jakimiś mało ważnymi frustratami, usiłującymi zwrócić na siebie uwagę. Są zbyt zajęci gonieniem za marzeniami i realizowaniem siebie, spełnianiem się poprzez swoją pasję i bolączki zazdrośników to w żadnym wypadku coś, z czym chce się im użerać. Mają znacznie ciekawsze rzeczy do roboty.