[ZWROTKA 1: ZetHa]
Nie chodziłem do szkoły, na ławce jarałem boby
Ty masz na głowie szkołę, ja raczej już szkołę z głowy
Mam za to ciągły stres, ciągle mi brakuje floty
Nie powiem: "Było uczyć się", powiem: "Znajdę sposoby"
A to na przykład jeden z nich, wersety kładę w mig
Sam raczej nie świecę przykładem, dziennie wypijam 5 piw
Z ziomalem jaram spliff, każdy mój ziomal to łobuz
Many, Majlo, Szerszeń, Petrus, Chaos, Igor, Kobus
Ruszamy w miasto
Typie Ty nie pierdol głupot, bo chuj obchodzi nas to
Palimy, palimy, palimy, łapiemy gastro
Jak już w cokolwiek wchodzimy, to kurwa wjeżdżamy w to na sto
Ty chciałeś nas dotrzeć, ale nie dotrzesz, jak Pezet na [?]
Nie robię tego dla tępych cip
Robię dla ziomali z pasją, bo sam jestem jednym z nich
Nie ukrywam, że jest bieda, przydałby się pengi plik
A więc zrobię to co trzeba, Ty nie martw się bejbi nic
[ZWROTKA 2: Many]
Serio nie po to by mieć złotą płytę
Mam ten kolor wbity, jak [?]
Im coś udowadniać? Przecież to debile
Zatem kasłać chwilę, byle by nie brakło na tequile nam
To dla satysfakcji, jak [?], jak akcję barsu
Nie przewidywalny pacjent, jakbym walił z żarciem kwasy
Żartem waszym, przechodzą mnie dziś ciarki [?]
My chłopcy z ferajny, a nie marne grajki
Nie udaje, że inaczej znaczy zawsze lepiej
Póki trawa klepie mam zajawe robić to dla siebie
Mam słabe nerwy? No pewnie
Mów mi Heisenberg, bo czuję tu chemię
Nie nazywaj tego holendrem
Bez żadnej spiny o swój image
Wiem kim jestem, [?] się na wizji
Biznes mnie brzydzi, kiedy dają upust tej hipokryzji
Żaden ze mnie Superman, ani idol do naśladowania
Weź lepiej odkręć butelkę to zabawa gwarantowana
[ZWROTKA 3: Szerszeń]
Nie przyszedłem tu po to, by słuchać, jaki jestem
Sam o tym wiem, moi bliscy też, a więc nie chcę
Mi się tego nawet słuchać, nie nie, nie
Idę sobie gdzieś puścić jakieś tracki w przestrzeń
Nie po to z Tobą jestem, by rzucić Cię, jak jakiś lepszy cham
Choć może czasem przypominam bestie, to na nasze szczęście mam już niecny plan
Na pierwszy plan wciąż studia mam, wchodzę po piętrach, mam wspinaczkę
Nie po to trwam, żebyś znowu pytał w jakich koncernach pracowałem w te wakacje
Czy może znowu byłem w Anglii, tam w ogóle się nie musisz martwić
Swawola i tak są hajsy, to podłe jest na emigracji
Ale co, nie mam racji? Kolejnego zioma znowu przyszło mi pożegnać
Ale każdy chcę żyć godnie, chyba po to właśnie biją nasze serca
Choć dziś niczego nie mogę być pewny, nie
Na tych pewniakach zjadłem sobie zęby przez stres
Pewnych spraw nie da się uniknąć wiem
Nie piję by zmarnować kolejny dzień
Znów mam kaca, znowu on tam jest
Co rano wraca, czemu on tam jest?
Przecież nie po to to robię, a on tam jest, a ja znowu to robię, a on ciągle tam jest
I nie wiem czemu to robię, a on wciąż tam jest, nie wiem czemu to robię, nie po to on tam jest